/Destrukcyjny wpływ social-media na kulturę polityczną Afryki

Destrukcyjny wpływ social-media na kulturę polityczną Afryki

Według raportu globalnych agencji cyfrowych We Are Social and Hootsuite kraje afrykańskie odnotowały w ubiegłym roku wzrost liczby aktywnych użytkowników mediów społecznościowych o 15% – przez co ich całkowita liczba wyniosła 191 milionów. Większość tej grupy stanowili użytkownicy mobilni używający przeważnie dwóch platform należących do Facebooka – WhatsApp i Messenger[i].

Podczas gdy Messenger jest używany głównie w Afryce Północnej, Somalii i Erytrei. WhatsApp, odznacza się szczególnie dużym wpływem w Afryce Subsaharyjskiej.  Jest to najpopularniejsza platforma społecznościowa na całym kontynencie, a w krajach takich jak Nigeria, Ghana, Kenia i Republika Południowej Afryki, wręcz zmonopolizowała rynek komunikatorów internetowych.

Sukces WhatsAppa wynika głównie z niewielkich środków finansowych użytkowników oraz niestabilnego połączenia sieciowego w wielu miejscach w Afryce. WhatsApp jest darmowy i dostępny na starsze modele telefonów, ponadto częściowo działa bez dostępu do Internetu, przez co stał się dla Afrykańczyków tak zwanym one-stop-shop – punktem wydajnej, kompleksowej obsługi. Można za jego pomocą zrobić zakupy, poznać nowych ludzi, zasięgnąć porady oraz zdobyć najnowsze informacje ze świata i z kraju. Dodatkowo możliwość pozostawienia notatek głosowych sprawiła, że aplikacja stała się równie popularna wśród niepiśmiennych. Powszechna dostępność do aplikacji takich jak WhatsApp i Messenger daje również możliwość skuteczniejszego mobilizowania się obywateli przeciw władzy tak jak to było w trakcie Arabskiej Wiosny oraz niedawnych wydarzeń w Algierii i Sudanie (o których już pisaliśmy na łamach PCSA). Jednak coraz częściej aplikacja służy jako narzędzie polityczne wpływające na opinię publiczną i struktury społeczne.

Wpływ WhatsAppa na kulturę polityczną i wybory – przykład Nigerii

Tezę tą zdają się potwierdzać badania przeprowadzone przez Nica Cheesemana, Jamiego Hitchena, Jonathana Fishera i Idayat Hassan na temat wpływu aplikacji WhatsApp na ostatnie wybory w Nigerii[ii].

Przykładowo, Nigeryjczycy należą do znacznie większych grup dyskusyjnych WhatsApp niż mieszkańcy państw Zachodu. Ankieta przeprowadzona przez Hitchena i Hassan w mieście Kano, na północy kraju wykazała, że miejscowi są zazwyczaj w grupach składających się z co najmniej 50 osób. Przede wszystkim są to znajomi ze szkoły, z pracy lub ludzie z tej samej parafii. Im większa grupa, tym informacje szybciej się rozprzestrzeniają, a z racji tego, że grupy te często obejmują przyjaciół oraz liderów społeczności, ich odbiorcy są bardziej skłonni zaufać temu co czytają.

Użycie komunikatora WhatsApp jako narzędzie wpływania na wyborców było dobrze widoczne w trakcie ostatnich wyborów prezydenckich, które odbyły się w lutym 2019. Choć można mieć zastrzeżenia co do ich przebiegu, to na pewno nie można wątpić w brak konkurencji między kandydatami. Politycy związani z głównymi siłami politycznymi starali się zdobywać wyborców częściej poprzez patronat, a nie program polityczny. Obaj główni kandydaci na prezydenta, Muhammadu Buhari i Atiku Abubakar mieli duże zespoły działające w mediach społecznościowych, we wszystkich 36 stanach i 774 gminach Nigerii – ich głównym zadaniem było tworzenie fake newsów i dyskredytowanie przeciwnika.

I choć główne partie nie przyznają się do rozpowszechniania kłamstw to powszechnie wiadomo, że nie muszą robić tego same. Bliskość polityka jest często najpewniejszym sposobem na stabilny dochód w Nigerii. Doprowadziło to do tego, że tak zwani propaganda secretaries – sekretarze propagandy tworzą w sposób chałupniczy memy, wideo i fałszywe informacje w zamian za zapłatę ad hoc, około $80 miesięcznie. Celem jest, aby mem stał się viralem, a wtedy jego twórca może zostać zauważony i będzie mógł liczyć na premię, pracę lub kontrakt. Najpopularniejsze i najbardziej absurdalne fałszywe historie z ostatnich wyborów to takie, w których Abubakar (jeden z kandydatów na prezydenta) został poparty przez nieistniejące Stowarzyszenie Nigeryjskich Gejów oraz że Muhammedu Buhari (obecny prezydent Nigerii) zmarł i został zastąpiony przez Sudańczyka o imieniu Jubril. Co ciekawe, to ostatnie stało się bardzo popularne w sieci, a dla wielu wydawało się bardzo wiarygodne – Buhari jest chorowity i w podeszłym wieku, a jeden z jego poprzedników – Umaru Yar’Adua, zmarł w trakcie pełnienia swoich obowiązków.

… inne przykłady

Nigeria nie jest jedynym miejscem, w którym WhatsApp wpływa na kulturę polityczną. Jamie Hitchen zauważa, że podczas wyborów w Sierra Leone w 2018 roku fałszywe historie rozpowszechniane na WhatsAppie trafiały kilkakrotnie do popularnych audycji radiowych nadających na cały kraj. W 2017 roku w trakcie wyborów w Kenii internetowi trolle korzystali z aplikacji, aby zbierać numery telefonów członków grup dyskusyjnych i rzekomo sprzedawali je partiom politycznym.

W przypadku zbierania i wykorzystywania danych z portali społecznościowych warto wspomnieć o firmie Cambridge Analytica, która na długo przed kontrowersyjnym zaangażowaniem w głosowanie w sprawie Brexitu oraz w wyborach prezydenckich w USA, wpływała na decyzje polityczne w Afryce. Na podstawie zdobytych danych tworzyła fake newsy dla sił politycznych, które wygrywały wybory. Według doniesień medialnych firma Cambridge Analytica mogła mieć kluczowy wpływ na wybory w Kenii i Nigerii – ale również na decyzje podejmowane w Ghanie czy RPA. Podejrzewa się, że Afryka była dla Cambridge Analytica polem testowym przed przeszczepieniem wypracowanych taktyk do USA i Wielkiej Brytanii. I choć obecnie firma już nie istnieje to techniki przez nią stworzone są dalej używane.

Wykorzystywanie aplikacji do nieczystej walki politycznej jest powszechne w Indiach, a w brazylijskich wyborach prezydenckich w 2018 roku było głównym sposobem na wygraną kampanię Jair Bolsonaro. Nie oznacza to oczywiście, że inne zachodnie demokracje są wolne od użycia social media i fake newsów w polityce, jednak w ich przypadku stosuje się znacznie większą ilość platform komunikacyjnych, a prym wiodą Facebook i Twitter.

Różne sposoby na walkę z dezinformacją

Mimo dostępnej technologii i wsparcie za strony Facebooka ciężko jest zdobyć rzetelne dane o ilości użytkowników, do których trafiają fałszywe informacje, a jeszcze trudniej jest sprawdzić ile osób tak naprawdę w nie wierzy. W trakcie nigeryjskich wyborów prezydenckich think-tank Centrum Demokracji i Rozwoju podjął próbę walki z fake newsami zatrudniając pięć osób do weryfikowania pojawiających się w sieci podejrzanych informacji. Weryfikatorzy jednak szybko polegli w swoim zadaniu – zostali przytłoczeni ilością dezinformacji.

W niektórych państwach rządy same podjęły próby walki z dezinformacją. Od 2018 roku mieszkańcy Ugandy płacą podatek za korzystanie z internetowych portali społecznościowych: Facebooka, Twittera, Instagrama, WhatsAppa, a nawet portali randkowych takich jak Tinder czy Grindr. Argumentując wprowadzenie podatku Yoweri Museveni, prezydent Ugandy, przekonywał, że portale społecznościowe, a zwłaszcza komunikatory są luksusem i miejscem szerzenia nieprawdy, więc ich użytkownicy muszą zostać opodatkowani. Analogiczna sytuacja miała miejsce w sąsiedniej Kenii gdzie władze wprowadziły prawo zakazujące rozpowszechniania świadomie kłamliwych informacji i przewidujące karę więzienia i grzywny dla winowajców. Podobne prawa zamierzają wprowadzić Mozambik, Kenia czy Francja.

Mimo wszystko użytkownicy komunikatorów internetowych podejrzewają, że nie chodzi wcale o ich słabość do plotek i nieumiejętność rozróżnienia prawdy od kłamstwa, ale o to aby nie krytykowali niekompetentnych władz, a przede wszystkim, aby za pomocą komunikatorów nie organizowali się w antyrządowe demonstracje. Dlatego też sami podejmują działania mające na celu walkę z dezinformacją. Kilka prób zostało podjętych przed wyborami w Republice Afryki Południowej. Jedną z nich była inicjatywa What’s Crap on WhatsApp zorganizowana przez Africa Check, organizacji pozarządowej z biurami w czterech krajach afrykańskich. Poprosiła ona mieszkańców RPA do przekazania im potencjalnych przypadków dezinformacji, które później próbowała zweryfikować za pomocą jednego z kanałów WhatsApp.

Warto również wspomnieć o stowarzyszeniu działacza społecznego i pisarza Sizwe Mpofu-Walsh. Chcąc wyprodukować program polityczny dla młodzieży i studentów, najpierw rozważył YouTube i radio, ale zamiast tego uruchomił kanał za pośrednictwem WhatsAppa. Jest to format, który okazał się bardzo skuteczny w Chinach, za pośrednictwem aplikacji o nazwie WeChat, ale jest rzadko spotykany w Afryce lub gdziekolwiek indziej. Mpofu-Walsh produkuje pięć programów tygodniowo, mają one około 10 000 widzów, czyli nie wiele mniej niż programy oferowane przez kablówkę. Według Mpofu-Walsh jego programy stały się tak popularne ponieważ na WhatsAppie panuje swoista kameralność, która sprawia, że ludzie są gotowi wysłuchać spokojnie i ze zrozumieniem całość programu – właśnie dlatego platforma jest tak popularna.

W walkę z fake newsami angażuje się również sam Facebook, wcześniej w obawie o niewłaściwe użycie aplikacji zdecydował do oznaczenia wiadomości przekazywanych dalej, później zaś ograniczył możliwość ich przekazywania do pięciu. Jednak zmiany te mają ograniczony efekt, sprawiają, że dzielnie się nieprawdziwymi informacjami jest trudniejsze i wolniejsze, ale nie jest nieniemożliwe. I tak długo jak WhatsApp będzie dawał możliwość na dzielenie się informacjami w grupach dyskusyjnych, będzie używany do rozprzestrzeniania się kłamstw i półprawd. Póki co, jedyną tak naprawdę skuteczną obroną są bardziej sprytni i bardziej sceptyczni użytkownicy.

Mikołaj Dąbrowski

na podstawie: economist.com; qz.com; messengerpeople.com; washingtonpost.com; tygodnikpowszechny.pl; voanews.com; aljaazera.com


[i] We Are Social. (2019). Digital in 2018: World’s internet users pass the 4 billion mark – We Are Social. Dostęp: https://wearesocial.com/blog/2018/01/global-digital-report-2018.

[ii] Hitchen, J., Fisher, J., Cheeseman, N. and Hassan, I. (2019). How WhatsApp influenced Nigeria’s recent election — and what it taught us about ‘fake news’. Washington post. Dostęp: https://www.washingtonpost.com/news/monkey-cage/wp/2019/02/15/its-nigerias-first-whatsapp-election-heres-what-were-learning-about-how-fake-news-spreads/?noredirect=on.

Mikołaj Dąbrowski jest specjalistą od Chin w Afryce. Wykonuje także analizy z zakresu stosunków międzynarodowych, gospodarczych i politycznych państw Afryki Subsaharyjskiej. Z PCSA związany od 2017 roku.