/Algieria i Sudan: Arabska wiosna bis?

Algieria i Sudan: Arabska wiosna bis?

W ciągu ostatniego miesiąca ze swoimi stanowiskami pożegnało się dwóch długoletnich afrykańskich prezydentów. Trzeciego kwietnia algierska telewizja państwowa podała, że prezydent Abdelaziz Buteflika poinformował Radę Konstytucyjną o rezygnacji z urzędu, który zajmował przez ostatnie 20 lat. Dziewięć dni później – jedenastego kwietnia światowe media obiegła informacja o zamachu stanu w Sudanie, w wyniku którego odsunięty od władzy został rządzący 30 lat Omar al-Bashir. Obie te zmiany zostały poprzedzone trwającymi miesiące, masowymi protestami. Podobieństwa do wydarzeń mających miejsce w Afryce Północnej w 2011 roku, wywołały lawinę komentarzy i spekulacji o powtórce z Arabskiej Wiosny.  

Algieria

W lutym przedstawiciele prezydenta zapowiadali, że Abdelaziz Bouteflika wystartuje w kwietniowych wyborach i będzie ubiegać się o kolejną kadencję. Zapowiedź ta przelała czarę goryczy; na ulice algierskich miast wyszli studenci. Nastrojów nie uspokoiła deklaracja, że jeśli prezydent zostanie ponownie wybrany, wkrótce złoży urząd. O ile na początku protesty były pokojowe, później zaczęło dochodzić do starć – w sumie w stolicy raniono kilkuset demonstrantów.

Odkąd pięć lat temu Bouteflika dostał udaru – jest przykuty do wózka i nie występuje publicznie. Jego oponenci mówią o nim mumia oraz żartują, że tak naprawdę już od dawna nie żyje – można byłoby to uznać za złośliwość wobec schorowanego człowieka, gdyby nie fakt, że jego trwanie u władzy miało dramatyczne skutki.

Zwłaszcza młodzi ludzie mają dość sprawujących władzę i marazmu w kraju. Długie rządy Boutefliki były naznaczone nepotyzmem, kumoterstwem i korupcją oraz pozwoliły na wyobcowanie się elity nazywanej przez zwykłych algierczyków le pouvoir (potężni).

W obliczu pogarszającej się sytuacji wybory zostały odwołane, a Bouteflika podał się do dymisji. Władzę po nim przejął jego zastępca Abdelkader Bensalah, a następnie szef sztabu armii i zastępca ministra obrony Ahmed Gaida Salah. Ustępując pozornie ulicy, algierscy generałowie zachowali władzę i utrzymali korzystny dla siebie porządek w kraju. Obiecali, że w lipcu pozwolą Algierczykom wybrać nowego przywódcę w wolnych wyborach.

Jednak takie zapewnienia już nie satysfakcjonują algierskiej ulicy. Demonstranci nie chcą tylko żeby Bouteflika zniknął z urzędu, chcą radykalnych zmian i upadku całego systemu, który reprezentował.

Sudan

Inaczej niż w Algierii – protesty w Sudanie rozpoczęły się w grudniu 2018 roku, w odpowiedzi na drastycznie rosnące ceny oraz braki żywności i paliwa. Demonstrujący szybko jednak zaczęli żądać dymisji prezydenta Omara al-Bashira.

W trakcie miesięcy demonstracji dyktator próbował wszelkich sposobów na załagodzenie sytuacji. W lutym ogłosił wprowadzenie rocznego stanu wyjątkowego – zdymisjonował wówczas prawie wszystkie władze na szczeblu centralnym i regionalnym oraz wyznaczył funkcjonariuszy bezpieczeństwa do bezpośredniego kierowania prowincjami w kraju. W następnych tygodniach obiecał dialog narodowy jednak gdy to nie uspokoiło demonstrujących wysłał na nich żołnierzy – łącznie zginęło 49 osób.

Pogarszająca się sytuacja i brak perspektywy zmniejszenia skali protestów doprowadziły do wojskowego zamachu stanu. W radio i telewizji zaczęto puszczać patriotyczną muzykę, a parę godzin później szef resortu obrony gen. Awad Mohamed Ahmed ibn Auf w nadawanym na żywo wystąpieniu ogłosił, że al-Bashir został aresztowany przez wojsko i zapowiedział, że pod koniec dwuletniego okresu przejściowego odbędą się wolne i sprawiedliwe wybory. Ponadto został wprowadzony trzymiesięczny stan wyjątkowy, a granice i przestrzeń powietrzna Sudanu zostały zamknięte. Generał ogłosił również zawieszenie obowiązywania konstytucji oraz rozwiązanie rządu i parlamentu.

Taki rozwój sytuacji nie mógł zadowolić demonstrantów. Główny organizator protestów – Związek Zawodowy Pracowników i Wolnych Zawodów nie zgodził się z działaniami ministra obrony i wezwał naród do dalszych demonstracji. Organizatorzy zapowiadali, że na pewno nie zgodzą się na rządy generałów.

Arabska Wiosna bis?

Wielu obserwatorów zauważa, że demonstracje, które przyczyniły się do upadku długoletnich przywódców przypominają wydarzenia z 2011 roku. Tak jak w Algierii i Sudanie, tak w trakcie Arabskiej Wiosny głównym zapalnikiem protestów było głębokie poczucie rozczarowania odczuwane przez młodzież w represyjnych państwach osłabionych przez szerzące się bezrobocie i złą sytuację gospodarczą. Dodatkową frustrację wywołuje alienacja elit rządzących, które poprzez monopolizację władzy i zasobów stają się coraz bogatsze. Wydarzenia z Algierii i Sudanu dobitnie pokazują, że dopóki aspiracje młodych nie zostaną zaspokojone, nawet przeciwko najbardziej skostniałym reżimom może dochodzić do buntów.

Innym podobieństwem do protestów z 2011 roku jest ich cyfryzacja – w przeważającej mierze młodzi obywatele ​​są połączeni ze światem przez swoje smartphony i komputery. Głównym narzędziem do organizacji protestów w Sudanie była aplikacja Whatsapp, która stała się platformą do wymiany informacji poza kontrolą reżimu. Natomiast w Algierii demonstranci byli skrzykiwani za pomocą Facebooka. Właśnie dzięki powszechnemu dostępowi do sieci wydarzenia te na pewno już zwróciły uwagę w całym świecie arabskim i Afryce Subsaharyjskiej, a przywódcy rządzący w tych regionach powinni się trzymać na baczności. Tym bardziej, że eksperci ostrzegają już od wielu lat, że podstawowe przyczyny powstań z 2011 roku nie zostały rozwiązane – a wręcz przeciwnie.

… raczej nie

Mimo wszystko wątpliwym jest, abyśmy byli świadkami powtórki z Arabskiej Wiosny. Przede wszystkim dlatego, że pomimo ogromnych rozmiarów Algieria i Sudan są zbyt odległe geograficznie i marginalne politycznie, aby rozpocząć jakąkolwiek reakcję łańcuchową w regionie. Po drugie, los powstań z 2011 roku miał efekt paraliżujący – pomimo początkowych sukcesów końcowe efekty nie były pozytywne. Libia, Jemen i Syria pogrążyły się w wojnach domowych, autokracja została przywrócona i wzmocniona w Egipcie, jedynie w Tunezji udało się stworzyć raczkującą formę demokracji. Po trzecie, w Algierii jak i w Sudanie armia i służby bezpieczeństwa pozostają wciąż pod kontrolą rządzącej elity – co jest głównym powodem tego, że demonstracje wciąż trwają.

Co przyniesie przyszłość?

W sytuację w Sudanie zaangażowała się już Unia Afrykańska (UA), która wspiera protestujących i nalega aby wojskowi oddali władzę cywilom. Piętnastego kwietnia nowi przywódcy w Chartumie dostali piętnastodniowe ultimatum na oddanie władzy rządowi cywilnemu albo zostaną zawieszeni w prawach członka UA. Brak akceptacji UA dla rządów wojskowych skutkował wyraźnym spadkiem liczby przewrotów w Afryce w ciągu ostatnich dwudziestu lat – dlatego można wziąć pod uwagę, że i tym razem ultimatum UA przyniesie efekt.

Jednak jeżeli nawet władza w Chartumie zostałaby przekazana cywilom – dla Sudanu może okazać się to niebezpieczne. W demonstracjach biorą udział relatywnie zamożni mieszkańcy dużych miast, natomiast reszta kraju jest rozpaczliwie biedna, ledwo rządzona i uzbrojona. Na sudańskiej prowincji działają bandy i milicje połączone luźnymi sojuszami, często o charakterze etnicznym. Dotychczas były one kontrolowane silną ręką przez prezydenta al-Bashira, jednak gdy go zabrakło sytuacja może wymknąć się spod kontroli.

W Algierii demonstracje nie tracą na sile, jednak trudno jest oczekiwać, aby wojsko zgodziło się na ustępstwa. Dwunastego kwietnia policja próbowała odzyskać ulice Algieru, blokując drogi do miasta. Gdy to się nie powiodło, użyli armatek wodnych i gazu łzawiącego, aby odepchnąć demonstrantów. Upadek prezydenta Boutefliki może nieść za sobą pewne zmiany, ale prawdopodobnie potrwa to dłużej niż kilka tygodni. W obu państwach ludzie na ulicach mówią o rewolucji, jednak póki co nie jest pewne czy taka w ogóle nadejdzie.

Natomiast faktem jest, że młodzi obywatele na całym kontynencie afrykańskim są coraz bardziej świadomi swoich praw i roli jaką pełnią w społeczeństwie. Niebagatelną rolę w uświadamianiu ma dostęp do globalnej sieci. Mieszkańcy wielu domostw wciąż nie mają dostępu do bieżącej wody – ale do Internetu już tak. Ponadto globalne media społecznościowe są poza kontrolą władz, dlatego stanowią idealne pole do przekazywania informacji nieskażonych propagandą. Stanowią też narzędzie do zrzeszania się, tak jak to było w Sudanie oraz w Algierii i jak ma miejsce w każdym z afrykańskich państw.

Takie wydarzenia dodają nadziei i pokazują, że ruchy uliczne mogą wywoływać zmiany, nawet wobec wieloletnich, brutalnych reżimów. Jednocześnie są też momentami wielkiego ryzyka – upadki despotów jak al-Bashir i Buteflika są niezbędną częścią każdego przejścia do demokracji, jednak mogą nieść za sobą wzmocnienie niesprawiedliwego systemu.

Mikołaj Dąbrowski

Na podstawie: intpolicydigest.org, economist.com, ft.com, wyborcza.pl, legit.ng, algiersherald.com.

Mikołaj Dąbrowski jest specjalistą od Chin w Afryce. Wykonuje także analizy z zakresu stosunków międzynarodowych, gospodarczych i politycznych państw Afryki Subsaharyjskiej. Z PCSA związany od 2017 roku.