/Zambia: Prezydent Michael Sata zmarł w londyńskim szpitalu. Wspomnienie

Zambia: Prezydent Michael Sata zmarł w londyńskim szpitalu. Wspomnienie

We wtorek 28 października w londyńskim szpitalu imienia króla Edwarda VII zmarł w wieku 77 lat urzędujący prezydent Zambii Michael Sata.  

Michael Sata był piątym prezydentem Zambii. W 2011 roku, prowadzony przez niego Front Patriotyczny odsunął od władzy Ruch na Rzecz Wielopartyjnej Demokracji, który rządził Zambią od 1991 roku. Satę charakteryzowała niezwykle silna osobowość, słynął z tego, że mówił co myślał i nie przebierał w słowach, czym zyskał sobie przydomek Król Kobra. Na zachodzie szczególny rozgłos uzyskał dzięki skierowanej przeciwko chińskim inwestycjom kampanii wyborczej. Pomimo tego, że prasa zagraniczna oskarżała go o autorytarne zakusy, Michael Sata nie dążył po objęciu najwyższego urzędu w państwie do przejęcia całości władzy w kraju. Karierę polityczną zaczynał w latach 80. w administracji Kennetha Kaundy, zaś popularność przyniosło mu stanowisko burmistrza Lusaki, w której usprawnił działalność służb publicznych. Michael Sata był drugim prezydentem Zambii, który zmarł w trakcie pełnienia urzędu, co może spowodować kryzys konstytucyjny w państwie. Wiceprezydentem Zambii, który zgodnie z konstytucją powinien zastąpić Satę, jest Guy Scott, biały, którego rodzice pochodzą ze Szkocji (Guy Scott urodził się w Rodezji Północnej). Gdyby Guy Scott został prezydentem Zambii, po raz pierwszy w okresie postkolonialnym na czele państwa afrykańskiego stanąłby biały potomek kolonizatorów. Sytuacja taka jest jednak mało prawdopodobna, gdyż konstytucja Zambii stawia również przed kandydatem na prezydenta wymóg by jego rodzice byli urodzeni w tym kraju. Prawdopodobnym następcą Saty może okazać się obecny minister obrony – Edgar Lungu.

Podczas badań terenowych w Zambii miałem możliwość przeprowadzenia wywiadu z Michaelem Satą. W biurze Frontu Patriotycznego można było wyczuć ogromny szacunek, jakim pracownicy darzyli swojego szefa. Podczas rozmowy sprawiał on wrażenie, człowieka pewnego siebie, który za cel życiowy postawił sobie poprawienie poziomu życia Zambijczyków. Mówił dobitnie, powoli, czasem kilkukrotnie powtarzając ważne dla niego zdanie i patrzył mi głęboko w oczy. Wiedział w jakim momencie swojego życia się znajduje i wydaje mi się, że wierzył że został wybrany przez Boga (na którego powoływał się często w trakcie rozmowy) by pełnić urząd prezydenta Zambii. Michael Sata nie unikał trudnych pytań. Prezydent nie ukrywał negatywnego stosunku wobec chińskich inwestycji w Zambii, zaznaczając jednak, że nie jest on przeciwko napływowi obcego kapitału do swojego kraju, a jedynie chce aby inwestorzy wywiązywali się z obowiązku uczciwego płacenia podatków, niezaniżania standardów bezpieczeństwa pracy w kopalniach i wynagradzania górników stosownie do wykonywanej przez  nich pracy. Szczególnie uderzyło mnie, że Sata wiedząc z kim będzie rozmawiał przygotował się dyskusji i często używał porównań pomiędzy polską transformacją ustrojową a sytuacją w jego kraju, zaznaczając jednak kategorycznie, że nie można bezkrytycznie przeszczepiać europejskich standardów demokracji na grunt afrykański. Szczególnie ciepło wypowiadał się o pracy polskich misjonarzy w Zambii.

Michael Sata był politycznym realistą. Postrzegał politykę zambijską jako grę o sumie zerowej, w której zwycięzca bierze wszystko. Między innymi dlatego dążył do postawienia przed sądem swojego poprzednika. Cechował go również „alergiczny” stosunek do korupcji, którą uważał za największą plagę swojego kraju. Uważał, że Zambia nie odgrywa należnej jej roli na arenie międzynarodowej.

Andrzej Polus

zdjecie: Archiwum PCSA